Pomijając bzdurność filmu i zakłamanie rzeczywistych zdarzeń, kwestię wiary/niewiary w boga/egzorcyzmy, film jest po prostu okrutnie źle zrobiony i jeśli na kimkolwiek wywarł wrażenie, to albo był zaślepiony strachem przed diabełkami, albo się nie zna na sztuce filmowej. Jako horror to zbiór klisz z Egzorcysty i innych klasyków podany w amatorski i suchy sposób. Gra aktorska to dramat, a przoduje mu główna aktorka Laura Linney. Zdjęcia są na poziomie niskobudżetowych seriali lat 90. Sztampowa horrorowata muzyka nie współgra z obrazem, a sceny grozy to zgroza. Sprawa sądowa jest tak nierealna, naiwna i głupia, że nie sposób się w nią jakkolwiek wczuć. Nie jestem w stanie pojąć jak ten film może się podobać komukolwiek kto już ich sporo w życiu widział i ma wszystkie klepki na miejscu.
No właśnie, nie jesteś w stanie pojąć, ale wypowiadasz się. Ja zadałem sobie trud, by wcześniej zobaczyć dokument o opętaniu Anneliese Michel, a także przeczytać książkę Felicitas Goodman (była konsultantką reżysera) "Egzorcyzmy Anneliese Michel". Film nie jest wybitny, ale dość wiernie przedstawia te wydarzenia, nie odczuwa się tu braku efektów ani tzw. gwiazd. Twój lekceważący ton wynika - moim zdaniem- z Twojego światopoglądu, a cała reszta jest dobudową, panie diabełku.